Spójrzmy prawdzie w oczy. W dzisiejszych czasach nasza kultura ocenia to, jak nasze ciała nam służą przez pryzmat ich wyglądu, a nie tego, jak się w nich czujemy. Czy jesteśmy za grubi? A może zbyt szczupli? Czy nasz brzuch za bardzo odstaje? A może nasze biodra są za duże/małe? Gdziekolwiek spojrzymy, czyjaś idea piękna jest nam narzucana. Pamiętam, jak kazali nam podpisywać, że nie pracujemy dłużej niż 6 godzin dziennie i przede wszystkim pamiętam kierowców, którzy jeździli po kilkadziesiąt godzin bez przerwy” – czytamy w wiadomości. Była koleżanka z pracy napisała Różalskiemu, że przez długi czas pracowała na tzw. umowie śmieciowej, gdzie miała Przede wszystkim ostatni posiłek na kilka godzin przed snem i żadnego dojadania. Ograniczając słodycze warto ustalić dzienny limit np. codziennie kawałek czekolady, a za każdy nadprogramowy kęs wykonujemy 20 przysiadów. Jednak, gdy mamy znaczną nadwagę lepiej skonsultować się ze specjalistą. Przez 6 godzin pozwoliła robić wszystko ze swoim ciałem. Ludzie zrobili z nią coś strasznego! by Agata Kupiecka. 26 sierpnia 2023. Gdy tylko natknęliśmy się Połowa sukcesu Twojego biznesu - ale nie więcej! - tkwi w momencie, w którym startujesz. Czasami mówi się: "Odniósł sukces, bo wstrzelił się w doskonałym momencie. Wszystkim opadły szczęki. Co za kształty! Półwysep Helski to miejsce, które wybrała na wakacje w zeszłym roku Ola Szwed, aktorka znana głównie ze swej roli w kultowym serialu stacji Polsat pod tytułem „Rodzina zastępcza” pokazała się w kusym bikini prezentują ciało w pełnej okazałości. Fotografie jakie wrzuciła Ola Szwed Julia Wieniawa postanowiła otworzyć nowy biznes ze strojami do ćwiczeń, w tym celu w ramach reklamy postanowiła pokazać się niemal nago. Polecamy również: Przez 6 godzin pozwoliła robić wszystko ze swoim ciałem. Ludzie zrobili z nią coś strasznego! Więził żonę i córkę. Porywał i gwałcił młode dziewczęta. Nie dla ludzi wrażliwych 1001 Najlepszych Tekstów z Pitbulla · November 16, 2021 · November 16, 2021 · Razprozak: Cywilizacja życia. Rodzice i niemowlę. Zdjęcie: Pixabay. Po sukcesie dwóch pierwszych książek („Manifest Antykomunistyczny” oraz „Tresura. Kulisy lewicowej indoktrynacji”) przystąpiłem do pisania trzeciej. Plan był taki: trzecią książkę zaplanowałem jako tę lżejszą gatunkowo w swej wymowie, ukazującą moje Przez 6 godzin pozwoliła robić wszystko ze swoim ciałem. Ludzie zrobili z nią coś strasznego! Już jako nastolatek Edmund Kolanowski wielokrotnie przebywał w ośrodkach psychiatrycznych. DX33. Wdech. – Wydawało mi się, że nie jesteś gotowy, że byłbyś zawiedziony. Wydech. – Nie chciałam cię upokorzyć. Chciałam zrobić to w ukryciu, a następnego dnia o wszystkim zapomnieć. Wdech. – Bałam się, że mi nie uwierzysz. Bałam się, że zrujnuję ci życie. Wydech. – Wszystko, co przeze mnie wtedy przemawiało było... kłamstwem. Jej ciałem wstrząsnął silny, niekontrolowany płacz. Wyrzuciła z siebie to wszystko, pozwoliła swoim emocjom przejąć kontrolę nad jej rozsądkiem i tym, jak zamknięta była. Nawet, jeżeli te słowa go raniły (a raniły bardzo), to nie mogła ich powstrzymywać. Czkawka zasługiwał na prawdę, bez względu na to, jak bolesna ona była. Astrid zakryła swoje usta, tłumiąc swój skowyt. Gorzkie łzy spływały po tylnej ścianie jej gardła, sprawiając, że zrobiło się jej niedobrze. Czkawka siedział oniemiały. Nawet nie zorientował się, że nie oddychał przez cały ten czas, gdy ona rzucała w niego słownymi sztyletami. Nie robił uników, wszystkie ciosy przyjmował prosto w swoje otwarte serce. Dłonie zacisnął w pięści. Odetchnął i zmrużył oczy. – Czy próbujesz mi powiedzieć, że zrobiłaś to ze względu na mnie? – wysyczał. – Chcesz mi powiedzieć, że zrobiłaś to z myślą o mnie? By mi było lepiej? By mnie przed czymś, do cholery, chronić?! – krzyknął, choć tego nie planował. Astrid wzdrygnęła się, czując jak w jej ciało uderza jego złość. Oblizała swoje suche, jak wiór, wargi. – Bo tak to zrozumiałem, Astrid – dodał nieco spokojniej. – Jeżeli taki był twój zamysł to muszę cię rozczarować, ale to, że ukryłaś przede mną ciąże i – uwaga – zakończyłaś ją bez mojej wiedzy, w niczym mi nie pomogło – wysyczał. Spodziewała się tego, że mógł to w ten sposób odebrać. Nie dziwiła mu się. Jej wytłumaczenia były żałosne. Czkawka przyszedł tutaj, by usłyszeć słowa wyjaśniania, a ona jedyne co mogła mu powiedzieć to: nie wiem. Miała mętlik w głowie i powoli zaczynała żałować, że tu przyszła. Może lepiej byłoby, gdyby po prostu go zostawiła; gdyby powiedziała mu, że ich związek nie ma przyszłości po tym, co się stało. Jak miał ją zrozumieć, skoro ona sama tego nie rozumiała? Jak miała mu powiedzieć, co nią kierowało w najgorszym momencie jej życia, gdy sama tego nie potrafiła rozszyfrować? Nie było odpowiedzi na to pytanie. Nie było świadków. Jej słowa były niczym; miały zbyt małą moc, by ją usprawiedliwić. – Wiesz, co czułem, gdy cię znalazłem w tej bali? Wiesz, że prawie umarłem, widząc, jak się wykrwawiasz? Wiesz, że myślałem, że cię wtedy straciłem? – mówił cicho przez zaciśnięte zęby. Wstał i przeczesał swoje włosy. Dłonie mu drżały. Astrid ani drgnęła, skulona w sobie jeszcze bardziej. – Miałem przeczucie, Ast. Miałem przeczucie, że coś przede mną ukrywasz. Jestem cholernie wściekły na samego siebie, że wtedy cię zostawiłem. Nie powinienem. Nie powinien był cię słuchać. Powinienem był zostać i zmusić cię do mówienia. Być może coś by to dało. – Bogowie... To dlatego mnie od siebie odpychałaś? – spytał, nagle coś sobie uświadamiając. – Nie pozwalałaś mi się dotykać, ciągle mówiłaś, że jesteś zajęta. – Ukrył twarz w dłoniach, mocno zasysając mroźne powietrze. Gardło rozbolało go od uczucia nagłego chłodu. – Dlaczego? Dlaczego działałaś w ten sposób, Astrid? To nie była jakaś choroba! To było dziecko. Nasze dziecko, do cholery! SOTI – Somatyczno-Oddechowa Terapia Integrująca, to proces świadomej pracy z ciałem, łączący w sobie dotyk, pracę z oddechem, hipnozę terapeutyczną, prowadzenie głosem oraz pracę z intencją. Niektórzy ludzie boją się hipnozy terapeutycznej. Wynika to z błędnych przekonań na temat hipnowy, inspirowanych trillerami. Podczas sesji ze mną będziesz w pełni świadoma i wszystko będzie się odbywało zgodnie z Twoją wolą. Więcej o hipnozie terapeutycznej możesz przeczytać z intencją (tematem)Zaczniemy od intencji, bo ona nadaje kierunek temu procesowi. Osoby, które poddają się tej świadomej pracy z ciałem trafiają z przeróżnymi tematami. Należą do nich energii,depresja,relacje,niskie poczucie wartości,różnego rodzaju blokady ograniczające funkcjonowanie w społeczeństwie,traumy,chęć uwolnienia się od potrzeby kontrolowania,zaburzenia psychosomatyczne,traumy rodowe,następstwa przemocy fizycznej, jak i wykorzystania sesji SOTIProces SOTI służy przywróceniu równowagi wewnętrznej, poprzez rozwiązanie wewnętrznych konfliktów i uzdrowienie duchowo-mentalno-emocjonalne, które korzystnie przekłada się na komfort somatyczny (cielesny).Wyrażenie niewyrażonegoOd intencji (tematu), jaki podejmiesz zależy jak przebiega SOTI – proces świadomej pracy z ciałem. Nie ma tutaj utartego schematu, bo każdy przychodzi z innym bagażem, inną historią… zapisaną w ciele. A w ciele zapisane jest wszystko, bo ciało nierozerwalnie powiązane jest z podświadomością i treściami nieświadomymi. Ciało opowiada naszą historię, czy tego chcemy czy nie. Dlatego uważny obserwator z doświadczeniem w pracy z ciałem WIDZI. Widzi to, co mówi ciało. To, co domaga się uwagi, a z czym do tej pory samodzielnie nie mieliśmy odwagi się zmierzyć, bo zbyt boli. W praktyce okazuje się, że w warunkach bezpiecznego wsparcia strach jest większy niż ból przez, który trzeba przejść. Natomiast ulga, wynikająca z przeżycia i wyrażenia tego, czego wcześniej nie można było przeżyć w pełni, przerasta poziom strachu. Życie nabiera innych barw, innej głosemProces przebiega powoli, spokojnie. Stwarzam takie warunki, abyś poddała się procesowi z lekkością i bez presji. Prowadzę Cię głosem, stosując indukcje hipnotyczne mające na celu nawiązanie relacji z Twoim ciałem oraz pogłębienie, poszerzenie Twojego wdechu, aby stopniowo wnikał w ciało co raz komunikuje się z Tobą poprzez język symboli i obrazów. W taki właśnie sposób prowadzę Cię głosem, by ten proces był niczym film wyświetlany na ekranie Twojego umysłu, z tą różnicą, że jesteś jego głównym bohaterem, reżyserem i scenarzystą. Ja tylko prowadzę Cię tam, gdzie wcześniej nie mogłaś jest bramą do duchowości, bramą do nieświadomości. Do wypartych treści, które omijamy szerokim łukiem. Głosem i dotykiem prowadzę Cię do nawiązania świadomej relacji z ciałem, a poprzez ciało do kontaktu z bogactwem nieświadomości i… obserwuję. Obserwuję, jak na to reagujesz, co mówi ciało. Czy jesteś w stanie oddychać, kontynuując szeroki i głęboki oddech, łącząc wdech z wydechem, a wydech z i oddechW SOTI – proces świadomej pracy z ciałem musimy zaangażować ciało. Wprowadzam dotyk do tych obszarów w ciele, gdzie jest potrzebny. Tam, gdzie przez mechanizmy kontrolujące w formie napięć nie dociera fala wdechu, gdzie nie dociera Twoja świadomość. Poprzez uważny dotyk zapraszam Twoją uwagę, by powędrowała tam, gdzie wcześniej nie mogła, bo było odcięcie. Zapraszam Cię do tego, aby wdech podążał za Twoją uwagą, by mogło płynąć szerokim strumieniem to, co wcześniej płynąć nie mogło. Zapraszam do udziału w tym procesie Twoje wewnętrzne dziecko, ze wszystkimi zranieniami, brakami, ale także stłumionymi potrzebami i pragnieniami, bez których często trudno jest obrać właściwy kierunek, dający poczucie i przekonanie, że „TO JEST TO”, co chcę robić. I wtedy dzieje się obciążeńUwalniasz to, co ja nazywam BALASTEM. Jest to balast mentalny (ograniczające przekonania, programy), emocjonalny (stłumione emocje, pragnienia, potrzeby), energetyczny i pokoleniowy (uwikłania w relacje w których tkwiliśmy, uwikłania rodowe). Jednym zdaniem – zapraszam Cię do tego, byś odpuściła. Abyś pozwoliła by ten balast zwyczajnie odkleił się od Twojego ciała, umysłu, wszystkich aspektów Twojego istnienia. Odbywa się to bez presji, że coś musisz. Presja stwarza napięcia, a to właśnie napięcia trzymają to wszystko ograniczając pójście na tylko z grubsza techniczny opis procesu świadomej pracy z ciałem, którego doświadczanie dla każdego jest inne, indywidualne. Prowadzenie głosem ma swoje ramy, potrzebne dla poczucia komfortu i bezpieczeństwa, choć w głębi także jest z sesji SOTIPoniżej feedback od Michała, który poddał się procesowi SOTI. Trafił z napięciem i bólem w obrębie barków i szyi oraz brakiem energii. Objawy pojawiły się kilka miesięcy wcześniej po zdiagnozowaniu najgorszego z możliwych nowotworów mózgu u starszego brata, w konsekwencji czego wziął na siebie odpowiedzialność za brata i jego rodzinę na siebie.„Krzysztof, a więc tak…O odczuciach po wczorajszym seansie mógłbym sporo napisać, ale postaram się streścić to w kilku zdaniach. Najważniejsze to, że od rana potrafiłem w końcu uśmiechnąć się patrząc w lustro, wziąć głęboki oddech, który był o dziwo lekki. W głowie mam spokój, czuję coś jakby ktoś w końcu odciął mi łańcuchy jakie mnie więziły. W pracy o dziwo przez 8 h siedząc przy biurku nogi trzymałem mocno osadzone na stopach :), co wcześniej było dla mnie jakąś nienaturalną pozycją. Wiele razy złapałem się na tym, że mój oddech jest coraz głębszy i ciało jakoś dziwnie odprężone…. Dzień dynamiczny był, ale skurczów w głowie tak jakby nie było :). Bardziej miałem je w pamięci niż je czułem tak jak wcześniej. Krótkie myśli o sytuacji z bratem tak jakby nie robiły większego wrażenia na mnie. Moim kodem jest: To ja mam największy wpływ na swoje życie i jakim prawem ta sytuacja ma podciąć mi skrzydła i zabić moje pragnienia ?Coś na zasadzie: Człowieku w końcu zacznij żyć po swojemu i zadbaj o swoje życie – Żona, Córka, druga córka w drodze… Daj im tak dużo, żeby nie musiały przeżywać kiedyś tego z czym Ty musiałeś się mierzyć. Kończę już bo mógłbym jeszcze tak pisać i pisać… Bardzo mi pomogłeś, otworzyłeś obszar, który mój umysł (nie Ja) zablokował i nie pozwalał czerpać z niego siły. Czuję, że coraz mocniej ściskam „lejce” i w końcu w tym rydwanie wszystko ma swoje właściwe miejsce :). (Wyjaśnienie rydwanu i lejcy znajdziesz tutaj). Na pewno jeszcze wrócę, bo coś czuję że jestem blisko rozwiązania pewnych spraw, ale potrzebuję na to jeszcze trochę czasu 🙂Wszystkiego dobrego dla Ciebie. Pozdrawiam,Michał”Krzysztof Kahe Mana Autor: Wanda LachowiczTytuł książki: Przeklinam cię, ciałoWydawnictwo: Wydawnictwo DolnośląskieIlość stron: 196Ocena: 5/6 Zgodnie z obietnicą, którą to zawarłam w ostatnim poście, dzisiaj chciałabym napisać o książce przeczytanej już jakiś czas temu. Wiem, że znów minęło troszkę czasu, aż w końcu przysiadłam, aby naskrobać tutaj parę słów, za co przepraszam, ale stwierdziłam, że muszę przejrzeć chociażby pobieżnie wydarzenia będące opisane w tej książce, a trochę mi się to niestety przedłużyło, jak i wystąpiły także innego rodzaju obowiązki, czy po prostu zajęcia. Natomiast przechodząc już do głównego tematu, oczywiście na samym początku należałoby podać autora i tytuł. Tak więc, książka, o której chcę co nieco napisać, to zawarte już w tytule mojego artykułu "Przeklinam cię, ciało", autorstwa Wandy Lachowicz. Muszę przyznać, że poleciła mi ją właściwie bibliotekarka, pamiętam to dokładnie, mówiąc, że sama czytała i że naprawdę warto po nią sięgnąć. Tak więc i ja zabrałam się za lekturę i muszę przyznać, że na pewno szybko się ją czyta ze względu na to, że występuje narracja 1-osobowa, najczęściej w prostych, ale mających w wielu przypadkach dość spore przesłanie, zdaniach, w dodatku na zasadzie pewnego rodzaju pamiętnika. Już sama autorka, we wstępie podkreśla, że są to zwierzenia studentki, która cierpiała na zaburzenia odżywiania, to jest: anoreksję i bulimię. Również od samego początku wiadomo, jak potoczyły się jej końcowe losy, więc nie będzie nic złego w tym, jak napiszę, że "pokonała chorobę, chociaż ciągle uważa się za anorektyczkę, bo wie, że koszmar tamtych lat w każdej chwili może powrócić." Jest to poniekąd powieść psychologiczna, mająca na celu skupienie się na psychice tej młodej dziewczyny, a także na próbie znalezienia motywów takiego jej postępowania. Jeśli chodzi o samą główną bohaterkę, może się wydawać w niektórych momentach postacią nieco irytującą. Walkę ze swoim ciałem rozpoczyna wtedy, kiedy związek jej rodziców się rozpada, a jej ukochany tata postanawia się wyprowadzić. Chcąc go zatrzymać, głośno wymiotuje, jednak i to nie powstrzymuje jej rodziciela przed zrealizowaniem swojej decyzji. Od tego momentu, dziewczyna załamuje się i robi wszystko, żeby zniszczyć samą siebie, mając nadzieję, że w końcu przez to umrze. Dodatkowo, jest zafascynowana postacią Marilyn Monroe, z którą łączy wiele swoich cech, widząc w jej osobie kogoś, kto został skrzywdzony przez ludzi. Również jej relacje z matką nie są najlepsze, gdyż uważa swoją rodzicielkę za wyjątkowo słabą, skoro pozwoliła odejść ojcu, czy też nie może znieść jej ciągłego płaczu i błagań, by w końcu bohaterka zaczęła o siebie dbać. Tak naprawdę mogłabym bardzo dużo pisać, żeby naprawdę streścić tą książkę, jednak oprócz tego chcę się także skupić na problemie dotyczącym chorób wyżej wymienionych. Tak więc, co dzieje się dalej? Nie tylko anoreksja i bulimia towarzyszą dziewczynie, ale także ma ona problem z narkotykami, sama staje się przez pewien czas dealerem... Jednak głównie dzięki matce (której sama mówi, że nienawidzi), leczy się w szpitalach psychiatrycznych, choć usilnie broni się przed tym, żeby wyjść na prostą, oskarżając wszystkich o to, że chcą ją umieścić w jak to mówi: miejscu dla wariatów. Jednym słowem, jest to nieco wstrząsająca historia dziewczyny, która od dzieciństwa, poprzez rozwód rodziców, jest wyśmiewana przez innych, załamuje się i tym samym postanawia walczyć ze swoim ciałem, niszcząc sobie życie. Cały czas kreuje na silną, twardą osobę, lecz w głębi duszy kryje się poniekąd mała, zagubiona dziewczynka... Jej losy są momentami drastyczne, czasami wzruszające, a innym razem sprawiające, że czytelnik ma ochotę, nieładnie mówiąc "przywalić" jej, żeby w końcu się ogarnęła i zaczęła doceniać też pozytywne chwile swojego życia, a także ogromny wysiłek matki. Jednemu ta historia może się spodobać, dla kogoś innego nie będzie ona stanowiła żadnej rewelacji. Ale na pewno może dać wiele do myślenia osobom, a przede wszystkim nastolatkom/młodym kobietom, które nie potrafią zaakceptować siebie... I w tym momencie przechodzę do sprawy anoreksji i bulimii. Encyklopedycznie by rzec, pierwsza to zaburzenie odżywiania polegające na celowej utracie wagi, czemu towarzyszy między innymi dysmorfofobia. Druga choroba, jest w pewien sposób powiązana, to także zaburzenie odżywiania, lecz często objawia się najpierw napadami objadania, które później prowadzą do zachowań kompensacyjnych, jak najczęściej stosowane wymioty, ale i używanie środków przeczyszczających, czy głodówki, choć i na nie należy zwrócić uwagę mówiąc o anoreksji. Jednak co sama chciałabym tutaj zawrzeć, to nie przeprowadzenie jakiejś lekcji na temat tych chorób, ale zwrócenie uwagi na główny powód ich powstawania: brak wiary w siebie, niemożność zaakceptowania własnego wyglądu, choć i czynników jest mnóstwo, bo może to być odrzucenie przez osobę płci przeciwną, problemy w domu, szkole... Mimo wszystko, nie jestem w stanie zrozumieć, jak można tak bardzo niszczyć własne ciało, ale przede wszystkim własną duszę i psychikę. Bo to nie są choroby fizyczne, tylko psychiczne, a one niestety wiążą się z głębokimi ranami w głowie, których nie da się tak łatwo wyleczyć. Taka dziewczyna, wyglądając jak skóra i kości, stojąc przed lustrem, widzi coś innego: za duże uda, za pulchną twarz, mało płaski brzuch... Tutaj problem leży w tym, jak te osoby postrzegają siebie. Nie docierają do nich słowa innych ludzi, że są szczupłe, ba, wręcz okropnie chude. Wszelkie wykłady o tym, że powinny się leczyć, odrzucają i bardzo często lądują w szpitalu wtedy, kiedy jest już naprawdę źle. A w wielu wypadkach, to ich nadmiernie odchudzanie prowadzi do śmierci. To jak jeden z rodzajów samobójstwa, może początkowo nieświadomy, bo celem tych osób jest doprowadzenie swojego wyglądu do perfekcji (która to według ich pojęcia jest inna niż u większości ludzi), ale z czasem tak się zapędzają, że mimowolnie znajdują się w stanie już krytycznym. Najciężej jest, by osoba zdała sobie sprawę z tego, iż jest chora. Przyznała przed samą sobą, że nie radzi sobie z tym problemem i postanowi dobrowolnie oddać się na leczenie... ale głównie swoich myśli i duszy, a przy okazji również ciała. Jednak zdecydowanie mniej jest takich przypadków, niestety. Wiecie, przyznam, że sama nie należę do jakiś szczupłych osób, choć i tak źle ze mną nie jest ;), ale przyznam, jest może za dużo tu, czy tam i zdaję sobie sprawę, że powinnam to zmienić choć w jakimś stopniu i staram się to robić, mimo że czasami ciężko idzie, ale zaakceptowałam samą siebie i chociaż czasem nachodzą różne myśli, staram się je od siebie odpędzać. Bo wszyscy jesteśmy piękni, jeśli tylko sami tak o sobie uważamy, więc może to nie taki zły pomysł, by czasami stanąć przed lustrem i głośno powiedzieć samemu sobie: "Jesteś pięknym człowiekiem, mimo niektórych wad, ale przecież nikt nie jest idealny, lecz każdy na swój sposób wyjątkowy." Jednak wiem, że takie choroby są i istnieć będą jeszcze długo, bo nie każdy ma na tyle mocną psychikę, żeby zachować dystans do samego siebie, a przede wszystkim, by siebie zaakceptować. Jeśli jednak występuje pierwszy warunek, to już pół sukcesu do normalnego ukształtowania siebie i własnego życia, bez konieczności "poprawy", która w przypadku zaburzeń odżywiania niestety jest czymś całkowicie destrukcyjnym. Kończąc, mam nadzieję, że zachęciłam do samodzielnego przeczytania książki, choć wiem, że sporo z niej zdradziłam. Natomiast chcę też powiedzieć, byście nigdy nie tracili wiary w siebie, a przede wszystkim zaakceptowali własny wygląd, charakter, który mimo wad (bo przecież każdy z nas je posiada) ma także ogrom zalet i to je powinniśmy wysuwać na pierwszy plan. Chciałabym jeszcze zamieścić parę cytatów, które na pewno zagoszczą w moim notatniku, takie, jakie szczególnie zapadają w pamięci, tak więc: Nawiązując do ostatniego cytatu, chciałabym jeszcze raz podkreślić, byśmy spróbowali zaakceptować samych siebie, a wtedy wszystko będzie lepsze. Mam nadzieję, że niedługo znów tutaj coś napiszę. Trzymajcie się!